poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział Piąty

Karolina wróciła do domu, a Julka już tam na nią czekała. Kiedy Karo weszła do domu pies skoczył na nią i ją przewrócił.
- No witam. A gdzie to byłaś? - zapytała Julka z uśmiechem. - Czo? Karola spotkałaś? No mów szybko.
- Tak. Ale to był zbieg okoliczności. Powiedział, że mam z nim jutro w teren jechać, bo nie chciałam z nim skoków ćwiczyć.
- A ja o której mam jazdę? Pewnie o dwunastej no nie? I zapisałaś mnie na Kaszmirka.
- A skąd wiesz?
- Rozmawiałam z Karolem, ale chyba nie mogę ci powiedzieć o czym rozmawialiśmy, bo obiecałam, że nikomu nie powiem.
- No dobra, ja ci powiem, jeżeli ty mi powiesz.
Julka zgodziła się i poszły do pokoju dziewczyny. Pies napił się wody i na górę zabrał swoją ulubioną zabawę. Była to piszcząca kość. Od kiedy nauczył się sam nią piszczeć wszyscy domownicy znienawidzili tą zabawkę, bo niema to jak obudzić się w środku nocy i słuchać piszczenia kości.
Weszły do pokoju i usiadły na łóżku. Karolina opuściła głowę i patrzyła się na psa.
- No o co chodzi Kari?
- Wydaję mi się, że on myśli, że ja chodzę z Krzyśkiem i dlatego nie chce bym z nim była, bo twierdzi, że wtedy Krzysiek mnie znienawidzi.
- Tak jasne. Jeżeli tak sądzisz to okej. Ale gdybyś wiedziała, co Krzysiek robi.
- Co?!?!
- Obiecał, Ksaweremu, że zostaniesz jego dziewczyną.
- Jak to?!!?!
  Potem siedziała smutna i nic nie mówiła. Nagle zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu pojawił się napisa "Krzysiek". Mimo tego, że się na niego obraziła to odebrała telefon.
- Hej. - powiedział swoim spokojnym głosem.
- No cześć. - powiedziała dziewczyna i wyszła z pokoju. Poszła na pole i usiadła na pniu.
- Chciałem się zapytać czy wpadniesz na moje urodziny, które odbywają się za dwa dni.
- Mogę przyjść, a co chcesz jako prezent?
- Wystarczy, że przyjdziesz. - powiedział tajemniczym głosem.
- No dobra mogę przyjść, a będzie tam Ksawery?
- No będzie, a co?
- Nic tylko się pytam. A o której mam przyjść? I kto wogule będzie?
- No możesz  przyjść o  około osiemnastej. Moich rodziców nie będzie, bo idą do kina. Będzie napewno Ksawery, Ty, Marcin, ja i Tomek.
- No dobra przyjdę, a gdzie teraz jesteś?
- No na razie nie daleko twojego domu.
- To choć do drzewa oki?
- Jasne to do zobaczenia. - powiedział i się rozłączył.
Karolina ubrała czerwoną koszulę w kratę, czarną krótką spudniczę, czarne skarpetki i zielone trampki. Włosy uczesała i zostawiła rozpuszczone. Powiedziała Julce, że zaraz wróci i wyszła z domu.
Doszła do drzewa przed Krzyśkiem i usiadła na najniższej gałęzi. Przyszedł on po kilku minutach.
- Wytłumaczysz mi kilka rzeczy? - zapytała zasmucona.
- Co się stało?
- Nie ważne, ale powiesz mi o co chodzi z Ksawerym?
Teraz Krzyśka wmurowało. Nie wiedział co powiedzieć. Stał i gapił się na Karolinę.
- Że miałaś być jego dziewczyną? To ty nie wiesz, że to był żart? Serio.
- Napewno?
- A co mam ci jeszcze powiedzieć.
Karolina zeskoczyła z drzewa i podeszła do Krzyśka. Chwyciła jego ręce i patrzyła się w jego oczy. Zionęły one spokojem. Przysunęła się do niego i puściła jego ręce. Objęła go za szyję i przytuliła się do niego. On też ją przytulił. Po chwili on jednak ją odsunął. Popatrzyła się na niego pytająco.
- Sorry Karo. Niemogę. - powiedział i odsunął się od niej. Poszedł on do domu i zostawił ją pod drzewem. Ona wróciła do domu. W środku była rozbita. Myśłała, że Krzysiek, ale może jednak nie. Na twarzy miała uśmiech więc Julka na początku nie zauważyła, że Karo jest bardzo smutna.

 

Rozdział Czwarty

    Rano obie dziewczyny wstały bardzo wcześnie. Julka do obozu miała mieszkać u Karoliny, a do obozu zostało jeszcze kilka dni. Julka ubrała czarne szorty do kolan i niebieską koszulkę na ramiączkach. Włosy spięła w kok. Karo założyła krótkie czerwone spodenki i czarną koszulkę na ramiączkach. Włosy miała jak zwykle rozpuszczone. Obie posprzątały pokój, żeby nie było zbyt dużego bałaganu i zeszły na dół na śniadanie. Mama Karo jeszcze spała i dziewczyny na śniadanie zrobiły jajka na patelni. Szybko zjadły zostawiając trochę dla mamy i wyszły na spacer z psem. Słońce świeciło i grzało bardzo mocno. Piesek biegał na około dziewczyn szczęśliwy, że wyszedł na długi spacer w taką ładną pogodę. Karolina i Julka poszły nad rzeczkę, gdzie usiadły na wielkim kamieniu. Kamień znajdował się w cieniu, dlatego dziewczynom nie było strasznie gorąco. Golden wszedł do wody i chwilę w niej pochodził z nosem przy tafli wody. Potem szybko wybiegł i się otrzepał. Pobiegł on potem gdzieś na łąki, ale nie za daleko, bo dziewczyny bardzo dobrze go widziały.
   Była godzina ósma rano. Woda w rzeczce spływała między kamieniami i patykami. Julka i Karo odstawiły psa do domu, który położył się w ogrodzie w cieniu i ciężko dyszał. Wypił on dwie miski wody i poszedł spać. Dziewczyny pojechały do stadniny pomóc trochę pani Sylwii. Z domu Karci do stadniny idzie się około piętnastu do dwudziestu minut. Dziewczyny szły szybko, ale nie spieszyły się nigdzie. Kiedy dotarły do stadniny, Julka poszła pomagać w wyprowadzaniu koni, a Kari poszła do Bentley'a. Przywitała się z konikiem i dała mu marchewkę. Następnie poszła do Kruczka. Pogłaskała go po karym pysku i także jemu dała marchewkę. Osiodłała karego i wyprowadziła przed stadninę. Czekała tam na nią pani Sylwia.
- Dzieńdobry. - powiedziała dziewczyna stając obok miejsca do wsiadania i wsiadając na konia.
- Cześć Karo. Podobno ty będziesz się zajmować Kruczkiem.
- Tak właśnie.
- To choć jedziemy. Mamy sporo do zrobienia. - powiedziała Sylwia i ruszyła w stronę hali. Dziewczyna, która wsiadła już na rumaczka pojechała za nią.
    Kiedy wjechały na halę, dziewczyna zobaczyła, że hala wydaje się jaśniejsza i większa kiedy jest gorąco. Po za tym w hali nie było tak gorąco i duszno jak za weznątrz. Kruk stępował po ścianie, a pani kładła drągi na ziemi. Dziewczyna domyśliła się, że niebędą dzisiaj skakać z powodu zachowania Kruczka. Po jakimś czasie ruszyli kłusem. Konik wydawał się być bardzo spokojny i co jakiś czas prychał. Jego szyja nie była sztywna tylko bardzo giętka i zrelaksowana. Cały koń wydawał się być zrekalsowany. Ćwiczyli oni chody boczne i konik przekładał nóżki jakby robił to nie pierwszy raz. Potem jeździli po drążkach. To jednak teraz koń zaczął się dziwnie zachowywać. Nagle skręcał, nie schodził na ganasz, ani nie był już tak rozluźniony. Nie jeździli po drągach tylko próbowali zagalopować. Konik galopował, ale to nie był ten rozluźniony z miękkimi chodami koń. Był to Kruk, który bał się wszystkiego. Strach w jego oczach i brak chęci współpracy, którą Karolina zwykle od niego wyczuwała. Po galopie przeszli do stępa i stępowali jeszcze chwilkę.
- Karo odprowadź go potem do boksu, albo nie. Daj go na wybieg z Pacyfikiem i Crystallem i Riverem. Bardzo się lubią, a on się odstresuje. A jeżeli ci się nudzi to może wypuścisz Angellę, Jasinettę, Rufię, Kenię, Grację, Californię i Arabickę na ten duży wybieg? Dzisiaj będą chodziły tylko wałachy więc one mogą iść na wybieg. - powiedziała Sylwia. - nie martw się Krukiem, ale on będzie musiał jeszcze dużo zrobić zanim wróci do tamtego stanu.
- Dobrze. - powiedziała dziewczyna ze smutkiem w głosie. 
Odprowadziła Kruka do boksu i go rozsiodłała. Usłyszała znajomy głos. Był to Karol, ale co on robił tutaj teraz. Szybko odniosła siodło i ogłowie konia i zabrała go na wybieg. Hanowerek popędził na koniec padoku i tam zaczął jeść trawę. Szybko poszła po Pacyfika. Był to także koń hanowerski, ale był on ciemnogniady. Założyła mu kantar i bezszelestnie otworzyła drzwi od boksu. Czuła się jakby mnustwo par oczu się na nią patrzyło. Zaprowadziła go na wybieg i póściła. Pobiegł on to kolegi i się poganiali. Teraz poszła po Rivera. River to koń rasy Australian Stock Horse. Jest on maści gniadej. Czerwony kantar bardzo do niego pasował. Jego także szybko puściła na wybieg i teraz poszła po Crystalla. Jest to siwy koń rasy lusitano. Bardzo rzwawy. Popędził on do swoich kolegów i wszyscy zaczeli jeść trawę. Teraz to wypuszczenia zostały tylko klacze. Szybko poszła do boksów tych koni i wszystkie otworzyła. California miała założony kantar i była prowadzona na uwiązie, a reszta klaczy poszła za nią. Szybko doszli do wybiegu i pobiegły one na trawkę. California biegała w kantarze, a uwiąz dziewczyna zabrała i powiesiła w siodlarni. 
- Teraz muszę się po cichu wymknąć, by on mnie nie zobaczył. - powiedziała do siebie szeptem i zaczęła się skradać w stronę wyjścia. Nie wiedziała ona, że zaraz za nią stoi ta właśnie osoba, której nie chciała spotkać. Karol właśnie wszedł do stadniny i szedł do siodlarni, gdy nagle zobaczył wymykającą się z niej dziewczynę. Podszedł bliżej i patrzył się jak Karo wymyka się ze stadniny. 
- Hejka - powiedział, a ona podskoczyła w miejscu. Obróciła się, a za nią stał chłopak.
- Cześć - powiedziała i poprawiła swoją grzywkę. - Co tutaj robisz?
- Chyba zmieniam stadninę na tą. Możę się czegoś od ciebię nauczę.
- Odemnie? Przecież jeżdżę gorzej od ciebie. - powiedziała, by uniknąć sytuacji, by uczyć chłopaka.
- No to możę ja cię czegoś nauczę. - powiedział z małym uśmiechem.
Karolinie bardzo się on podobał, ale zawsze jak był blisko, a ona o tym wiedziała stawała się jeszcze bardziej nieśmiała i nic nie mówi. 
- No może, ale niedługo zaczyna mi się obóz, a potem są zawody, więc nie mam za bardzo czasu. - powiedziała, by z tej oferty także się wymigać.
- To może przynajmniej pojedziesz ze mną w teren jutro? No weź Karo. - powiedział opierając się o ścianę i patrząc na nią błagalnie.
- No dobra, a o której? - zapytała.
- No może o dwunastej wyjedziemy. 
- To umuwię Julce jazdę na dwunastą. Zapiszę ją na Kaszmira. Dawno na nim nie jeździła. 
- Dobra to jesteśmy umuwieni tak? 
- Jasne. - powiedziała. - No to pa.
On jej chyba coś odpowiedział, ale Karo zaczęła wracać do domu.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział Trzeci

Wszyscy wsiedli na swoje konie i ruszyli stępem po hali. Karo jechała na Kruku. Potem wjechała na środek i podjechała do pani Kasi.
- Pani Kasiu mogę wsiąść na niego na oklep? - zapytała.
- No nie wiem, bo dawno na nim nie jeździłaś. A po za tym on zdziczał.
- Pozadzę sobie.
- Na pewno? - zapytała pani Kasia.
- Tak. Gdzie mam odłożyć siodło? Tam na wieszaku?
- Tak.
Karolina odłożyła tam siodło i podeszła do Kruka. Wsiadła na niego i wjechała na ścianę. Jechali oni najpierw chwileczkę stępem. Pojechali stępem i Karolina bardzo dobrze trzymała się na Kruku. On wydawał się spokojny i opanowany. Jeździli przez drągi. Julka przejechała jako pierwsza. Za raz za nią pojechała Jessi. Plamka uderzyła kopytem drugiego drąga, ale po za tym nic się nie stało. Kruk położył uszy po sobie i zaczął się bać, ale przejechali bardzo grzecznie. Kruk się uspokoił i dopiero jak skakali koperty, zaczął wierzgać i stawać dęba. Karolina utrzymała się, ale potem on uciekać i skakać po całej hali jak opętany. Karolna w końcu go uspokoiła i wjechała na ścianę, by go uspokoić. Wszyscy się na nią patrzyli z otwartymi ustami. Pani Kasia pierwsza przestała się patrzeć i podeszła do Kruka.
- Dobrze Karo? - zapytała patrząc się ze strachem.
- Tak - powiedziała zdumiona dziewczyna. - Było dobrze. Troszkę zdziczał i chyba muszę trochę na nich pojeździć. Kiedy mogę zacząć mieć prywatne lekcje z nim.
- No nie wiem wiesz, widziałaś jak się on zachowuje, ale jeżeli na prawdę musisz to przyjdź jutro.
Potem było coraz lepiej. Konik grzecznie galopował i robił lotne zmiany nogi. Potem udało jej się na tyle uspokoić konika, by reszta mogła sobie poskakać.
    Jazda się skończyła i wszyscy odprowadzili konie do swoich boksów. Karo po odstawieniu Kruka do boksu i po zajęciu się nim, poszła na wybieg do Bentley'a.
On podszedł do niej i obślinił jej koszulkę. Postawił uszka i zabrał marchewkę z jej wyciągniętej dłoni. Ona podrapała go za uchem i pogłaskała po pysku.
- Bentley pojedziesz ze mną w zawodach? - zapytała szeptem. Konik tylko postawił uszka i podniusł głowę.Uznała to za tak i wsiadła na niego. On powoli ruszył stępem, a ona sterowała nim. Pojeździli chwileczkę stępem po wybiegu, a potem ona z niego zsiadła. Wyszła z wybiegu i podeszła do Jessi.
- Co tam u ciebie? - zapytała Karolina.
- A no dobrze. A u ciebie?
- No dobrze.
- No dobra ja muszę iść do domu. To zobaczymy się na obozie. Do zobaczenia.
- Papa - powiedziała Karolina patrząc za oddalającą się Jessi.
Podeszła do Juli i przez chwilę patrzyła się w ziemię.
- No o co znowu chodzi?- zapytała Julka.
- No... pogodziliśmy się. - powiedziała dziewczyna z ulgą.
- To wspaniale. - powiedziała bardzo głośno Julka.
- No to wracamy do domu? Za kilka minut mamy autobus.
Dziewczyny ruszyły na przystanek. Zapłaciły pani Kasi za jazdę i poszły na przystanek. Autobus 193 miał być dopiero za kilka minut więc usiadły na asfalcie i czekały.
- No to przestaniesz z tym Karolem?
- Krzysiek mówi, że by mu nie przeszkadzało gdybym z nim chodziła.
- Serio? I dalej byście się przyjaźnili?
- Tak.
    Julka miała już plan. Chciała połączyć Karola i Karkę. Dziewczyna nie chciała chodzić z chłopakiem, bo twiedziła, że jest zwykłą dziewczyną. On zaś twierdził, że jak się jej zapyta to ona go odrzuci, bo też się przyjaźnili. Całe to życie było strasznie skąplikowane. Julka stwierdziła, że wyśle ich razem w teren albo na jazdę skokową. Może wtedy coś zaiskrzy.
 - Hallo. Ziemia do Julki - powiedziała Karolina czwarty raz.
- Tak? Co się stało?
- Jedzie autobus.
Dziewczyny wstały i wsiadły. Odruchowo skasowały bilety i usiadły z tyłu. Autobusem jechały kilka minut, a na przystanku Leśna Przystań wysiadły. Poszły leśną dróżką do domu Karo i weszły do niego. Potem wyprowadziły psa i zjadły z mamą Karo obiad. Na obiad była surówka z marchewki i ogórka, kotlety schabowe i szparagi. Potem znowu wyszły z psem na bardzo długi dwu godzinny spacer i potem dokończyły rysowanie koni. Koń Karoliny był gniady i skakał przez przeszkodę, a koń Julki był kary i był ujeżdżany przez dziewczynę. Oba rysunki były bardzo ładne. Potem przez kilkanaście minut rozmawiały o Krzyśku i Karolu, ale Karolina nie chciała na ten temat rozmawiać. Potem posiedziały kilkanaście minut urzywając komputer u znalazły wspaniałą ofertę dzierżawy konia.Znalazły kilka obozó zimowych i jedną fajną ofertę kupna konia.
- Julka?
- Tak? - zapytała dziewczyna.
- Załóżmy stadninę koni.
Julkę zamurowało. Niewiedziała co powiedzieć. Wydawało jej się to nie realne, ale i wspaniałe. Cały świat obrucił się jej przed oczami. Chciałaby to zrobić, ale skąd wzieły by pieniądze na utrzymanie koni i na budowę?
- Ale, że co..?
- No po prostu. Jak się nam nie uda to nic, ale zawsze można spróbować.
- No dobra. - powiedziała zdziwiona Jula.
- No to za zrobię plan całej stadniny i obliczę koszty. Poszukam koni, które za kika lat były by wspaniałe do jazdy.
Dziewczyny rozmawiały jeszcze do drugiej w nocy, a potem poszły spać. Karolinie śniło się jak budują stadninę i wszystkie konie. To było jej nowe postanowienie i jej nowa część życia.

niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział Drugi

    Rano dziewczyny obudziły się wyspane. Karolina wstała i zaczęła nerwowo chodzić po pokoju. Julka się jej przyglądała. W końcu nie wytrzymała.
- Jeżeli się denerwujesz to powiedz co cię gryzie. - powiedziała.
- Nie oto chodzi. Nie wiem w co mam się ubrać i jak moja mama się dowie, że sama pojechałaś do stadniny, a ja chodzę po lesie to będzie źle. Denerwuje mnie jeszcze co on chce mi powiedzieć. - powiedziała Karolina siadają przed komputerem. Włączyła go i weszła na stronkę ośrodka. Weszła w zakładkę nowości. Było tam napisane o obozie konnym, a zaraz pod tym było napisane, że zaraz po obozie są zawody.
- Julka.
- O co chodzi. - powiedziała dziewczyna podnosząc się z łóżka.
- Będą zawody dwudziestego piątego i dwudziestego szóstego. Skoki są drugiego dnia, a ja nie będę miała jak się przygotować z Bentley'em.
- Och przestań. Zawsze wam się udaje.
- Nierozumiesz. Karol tam będzie.
- Karo! Albo jeden albo drugi, bo obu złamiesz serca.
- Niewiem czy Krzysiek mi wybaczy.
- No dobrze, ale może zostańmy przy wersji, że ci wybaczy.
- Ale może do tego czasu będzie miał Karol dziewczynę.
- Zrozum, że jak Krzysiek cię zostawi to możesz cała przemoczona przyjść do Karola z płaczem. Zlituje się wtedy nad tobą i będzie dwa razy prościej.
- Może masz rację, ale jeżeli przegram dostanie on puchar młodzika.
- Zawody możesz wygrać.
- Ale on genialnie skacze.
- Poradzisz sobie. Ewentualnie zapiszemy cię na dodatkowe lekcje.
To zdanie Karolina rozszyfrowała od razu.
- A niby z kim te lekcje? Że z Karolem? - zapytała zdumiona Karo.
- A to ty nie wiedziałaś, że podobasz mu się?
- Przestań Julka. Przecież no wiesz. Ja jestem zwykłą dziewczyną.
Dziewczyny zeszły na dół. W kuchni stała mam Karo i robiła ona jajka na patelni. Miała ona na sobie sukienkę w czarne i czerwone kwiatki. Stała ona tyłem, ale usłyszała jak dziewczyny schodzą po schodach.
- Cześć dziewczyny. - powiedziała mama. - Co tam idziecie dzisiaj do stadniny?
- Tak - powiedziała - Julka.
- To macie tutaj śniadanie, kilka marchewek i mleko. Ja muszę iść dalej pracować. To miłej jazdy. - powiedziała i poszła do swojego pokoju.
    Karolina nałożyła jajka na talerze. Zjadły w pośpiechy i Julka poszła na konie, a Karolina poszła do lasu. Szła kikanaście minut i doszła do drzewa. Stała ona chwilę pod drzewem i zobaczyła, że jest już kilka minut po drugiej. Rozglądnęła się po lesie, ale niczego nie zauważyła. Weszła ona więc na drzewo i usiadła gałęzi. Patrzyła wszędzie, gdzie dała radę, ale nigdzie go nie widziała. Wyjęła telefon z kieszeni. Wyjęła telefon i zadzwoniła do niego. Dzwonek z jego telefonu, który znała tak dobrze zadzwonił kilka metrów nad nią. Wyłączyła ona połączenie i popatrzyła w górę. Siedział on tam. Zeskoczył na gałęź, na której siedziała. Popatrzył się na nią i chciał ją objąć ramieniem. Ona jednak go odepchnęła. Popatrzył się na nią z rozczarowaniem. Odsunął się i oparł o pień.
- Po co miałam się z tobą zobaczyć? - zapytała
On jednak nic nie odpowiedział i dalej patrzył się w nią. Wyglądał na zasmuconego.
- Chodzi o to, że... - powiedział. - że. No przepraszam Karo.
- A niby czemu mam ci wybaczyć? - zapytała z wyrzutem.
- Bo.. Nie mów, że podoba ci się Karol.
- Pierwsza zadałam pytanie. - powiedziała chłodnym głosem.
- Karo przepraszam. Naprawdę nie chciałem.
- Nie chciałem zapomnieć o moich urodzinach, bo koledzy mnie zaprosili na niby podchody z fatalnym przewodniczącym?
- Wiesz, że nie oto chodzi.
- A niby o co? - popatrzyła na niego z wyrzutem, a on spuścił głowę.
- Wytłumaczysz, czemu obgadywałeś mnie z kolegami i przytulałeś się z Gośką? - zapytała Karo. Tego właśnie niemogła znieść, że jej największy wróg podrywa jej przyjaciela.
- Kto ci to powiedział - zapytał Krzysiek i podniusł głowę.
- Twoja przyjaciółka Roxi.
- Okej. Po pierwsze nie obgadywałem cię z kolegami, bo niemiałem okazji, a po drugie nie przytulałem się z Gośką.
- Na prawdę? Mówisz serio?
- Tak Kari. - powiedział i przysunął się do niej. Niebył on jej chłopakiem, tylko bardzo bliskim przyjacielem. Nawet bliższym niż Julka i Jessi. Znała go bardzo długo i wiedziała, że może mu zaufać. On objął ją ramieniem i przytulił się do niej. Ona oparła głowę o jego ramię i patrzyła się na wysoką sosnę przed nimi.
- No to powiesz mi czy podoba ci się Karol? - zapytał miłym tonem patrząc jej w oczy.
- Tak. A z resztą co cie to obchodzi?
- No wiesz.- powiedział i uśmiechnął się. - To idziemy na konie? Za kilka minut zaczyna się jazda.
- Co?!?! - Karo prawie krzyknęła. - Ty też jeździsz? Ale czy konie są osiodłane?
- Tak. Julka i Jessi osiodłały wszystkie konie - powiedział i zeskoczyli z drzewa. Poszli oni przed siebie i kiedy szli oni przez pola i łąki Krzysiek zbliżył się do dziewczyny i chwycił ją za rękę. Poszli tak do stadniny. Pani Kasia już czekała na nich. Julia i Jessika wyprowadziły swoje konie. Julka miała Arabickę. Arabicka jest maści myszatej. To piękna klacz małopolska. Bardzo dobra w ujeżdżaniu dlatego Julka ją kocha. Jessi miała Plamkę. Ta klaczka to srokaty kuc feliński. Bardzo kochana. Konik skokowy. Miała kilka urazów i nie może skakać okserów, ani mórów. Konik także pokazowy. Dobrze uczy dosiadu w kłusie i galopie. Miła w obsłudze lubi czyszczenie. Podjada ona marchewki innym koniom. Karolina byłą pewna, że Bentley'a. Jednak rozczarowała się kiedy zobaczyła go na wybiegu z innymi końmi. Dzisiaj miała jeździć na
Kruku VII. Jest to kochany konik. Karolina bardzo go lubiła, ale mimo wszystko wolała Bentley'a. Koń potrafiący kopnąć lub ugryść. Potrzebuje on doświadczonego jeźdźca. Ściąga on sobie sam kantar i ucieka z boksu.  Gdy jedziemy do innego ośrodka zajmuje on drugie i trzecie miejsce w ujeżdżeniu. Miał on kilka kontuzji ( skakał 1,30, ale teraz w grę wchodzą tylko drągi. Krzysiek miał jeździć na kucu new forest. Miała on na imię Gracja. Gracja to
bardzo wytrzymała dobra klacz do rajdów. Nie boi się wody. Bardzo spokojna w terenie. Konik wspaniały do hubertusa. Lepej prezentuje się w ujeżdżeniu niż w skokach. Jest ona konikiem rekreacyjnym. Potrafi ona wypluć wędzidło i  go następnie nie chcieć wziąść. Kochana malutka. Ruszyli oni na halę prowadząc konie w ręku. Karolina cieszyła się, że pojeździ na Kruku, chociaż była zawiedziona, że nie na Bentley'u.

Rozdział Pierwszy

    Karolina siedziała w sali gimnastycznej. Było to zakończenie roku szkolnego. Zaraz obok niej siedziała Julka. Strasznie się im nudziło. Zakończenie trwało dopiero kilkanaście minut, a one czuły się jakby siedziały tutaj przynajmniej godzinę. Naszczęście po przemowie dyrektorki wszyscy wstali i ruszyli do klas. Dziewczyny poszły za swoją klasą.Usiadły one w ostatniej ławce od ściany i poczekały, aż nauczycielka rozda im świadectwa. Karolina miała średnią 4.8, a Julka 4.6. Potem pożegnali się z wychowawczynią i wyszły ze szkoły. Poszły one w stronę domu Karo.
- Co dzisiaj będziemy robić? - zapytała Julka.
- Musimy coś wymyśleć. Możemy iść do stadniny, pograć w tenisa, pójść na spacer z psem, zagrać w jakąś planszówkę, porysować konie albo siedzieć i patrzyć się w ekran komputera.
- A co tam u ciebie i Krzyśka?
- Daj spokój - powiedziała Karolina.
- No ejj. - odpowiedziała jej Julka i uśmiechnęła się.
- Nieważne - powiedziała Karolina i wsiadła na rower.
    Pojechały one mało ruchliwą drogą, a potem pojechały chwilę laskiem. Dojechały do domu Karoliny. Wstawiły rowery do garażu i weszły do domu. Kiedy zamknęły drzwi skoczył na nie wielki pies. Miał on rudą sierść i czarny nos. Jego oczy były ciemno-zielone. Wylizał dziewczyny, które wypuściły go do ogrodu. Poszły one do pokoju Karo i zostawiły tam torby.Dziewczyna miała duży pokój. Pod oknem stało biórko. drzi były po lewej stronie pokoju. Pod prawą ścianą stało łóżko, nad którym było kilka półek. Ściana była załamana, bo była częścią dachu. Były one koloru zielonego, a melbe i łóżko były czarne. Obok biórka była półka dwadzieścia centymetrów nad podłogą. Stały tam dwie miski dla psa. Radio było na półce, która była zaraz przy drzwiach.
Na podłodze był zielono czarny dywan. Pod miseczkami był inny dywanik, by pies nie pochlapał dywanu Karoliny. Na ścianach było dużo obrazów i rysunków koni. Pod prawą ścianą stała mała szafka z medalami za udziały w zawodach pływackich, gry w tenisa i jazdy konnej. Na przeciwko okna stała duża czarna szafa z ubraniami i książkami.
- Znowu u ciebie - powiedziała Julka kładąc torbę obok biórka.
Karolina nic nie powiedziała tylko powiesiła torbę na wieszaku za drzwiami. Dziewczyny nie wiedziały co robić, więc poszły na łąkę niedaleko domu. Chodziły między wysokimi trawami.
- Powiesz co u Krzyśka? - zapytała nagle Julka patrząc się na Karolinę.
- Nic. - powiedziała ściszonym głosem Karo.
- Czyli nie powiesz?
- Nic się nie stało.
- Nierozumiem twojego zachowania. - powiedziała obrażonym głosem Julka. - Na szczęście za kilka dni zaczyna się obóz i dowiem się od niego co się dzieje.
    Karo posmutniała. Bardzo nie chciała by przyjaciółka dowiedziała się od Krzyśka. Strasznie było jej smutno. Dawno nie widziała się z Krzyśkiem. Obraził się on na nią i nie chciał z nią rozmawiać. Myślała nawet by zrobić mu za złość i umuwić się z Karolem. Karol jeździł konno w KJK Saphir. Przyjeżdżał na zawody. Był on jednym z przyjaciół, który o nic się jej nie wypytywał. Jeździł bardzo dobrze.
Nagle zadzwoniła komórka Karoliny. Dziewczyna wyciągnęła ją z kieszeni. Na wyświetlaczu było napisane "Krzysiu". Zawachała się. Po raz pierwszy do niej zadzwonił. Zdecydowała się odebrać. Przyłożyła telefon do ucha.
- Cześć - powiedział Krzysiek.
- Hejka - Karolina się lekko rozweseliła.
- Chciałem się zapytać czy jutro coś robisz.
- Tak Julka jest u mnie, a co?
- Chciałem z tobą porozmawiać w cztery oczy.
- Niewiem czy się uda, bo Julki nie zostawię samej.
- Proszę. To bardzo ważne. Zobaczymy się dopiero na obozie, a to niemoże zwlekać.
- Czekaj zapytam się jej. - powiedziała Karolina i opuściła słuchawkę. - Julka? Mogłabyś jutro sama pojechać do stadniny? Dojechałabym za tobą po godzince, dobrze?
- No dobra. A mam ci osiodłać konia? - zapytała Julka.
- Dobrze by było. - powiedziała Karo i przyłożyła słuchwakę. - Dobra, to o której?
- Najlepiej by było około czternastej pod starym dębem.
- Dobra. Przyjdę z Jackiem.
- Oki. To do zobaczenia - powiedział i odłożył słuchawkę.
Karolina popatrzyła się na telefon. Ciekawe o co mu chodziło. Julka patrzyła się na dziewczynę ze zdziwieniem. Jej niebieskie oczy świeciły w słońcu. Była ona ubrana w niebieską koszulkę z krótkim rękawkiem i żółte spodenki do kolan. Na nogach miała niebieskie buty na rzepy. Jej włosy były związane w warkocz. Miała także czarne okulary przeciwsłoneczne. Karolina miała na sobie białą dużą koszulkę bez wzorka. Ciemno-granatowe jeansy i czarne trampki. Na ręce miała kilka bransoletek. Dostała kilka od Krzyśka i chyba jedną od Karola. Jej włosy były rozpuszczone, a jej zielone oczy patrzyły się w przestrzeń. Rozmyślała nad Krzyśkiem. Niewiedziała co się jutro stanie.
- Kto dzwonił? - zapytała Julka.
- Krzysiek. - powiedziała.
- I co mówił? - zapytała podekscytowana Julka.
- Że chce się ze mną spotkać jutro. Pod Starym dębem. Około czternastej.
Wróciły one do domu. Kiedy weszły do ogrodu zauważyły, że pies był z nimi. Wpuściły go także do domu. Weszły do pokoju i zobaczyły ,że jest już godzina osiemnasta. Mama siedziała dalej w pracy, a tata Karo wyjechał parę dni temu na konferencję. Poszły one do kuchni i odgrzały sobie kurczaka i ziemniaki. Usiadły przy stole i zjadły. Kurczak był bardzo smaczny. Niemiał tłuszczu, a po za tym ziemniaki nie były stare. Poszły na górę i chwilkę rysowały konie. Karolina narysowała głowę jednemu, a Jula zaczęła od ciała. Po narysowaniu szkiców i pokolorowaniu koni, przebrały się w koszule nocne i oglądnęły film. Około godziny dwudziestej trzeciej były już tak zmęczone, że bez rozmawiania położyły się spać. Julka szubko zasnęła, ale Karo leżała jeszcze chwilkę. Rozmyślała o jutrzejszej jeździe i o spotkaniu z Krzyśkiem. Niewiedziała jak będzie na obozie. Miała nadzieję, że się pogodzą. Około godziny pierwszej nad ranem zasnęła.


Oto pokój Karoliny.