Rano obie dziewczyny wstały bardzo wcześnie. Julka do obozu miała mieszkać u Karoliny, a do obozu zostało jeszcze kilka dni. Julka ubrała czarne szorty do kolan i niebieską koszulkę na ramiączkach. Włosy spięła w kok. Karo założyła krótkie czerwone spodenki i czarną koszulkę na ramiączkach. Włosy miała jak zwykle rozpuszczone. Obie posprzątały pokój, żeby nie było zbyt dużego bałaganu i zeszły na dół na śniadanie. Mama Karo jeszcze spała i dziewczyny na śniadanie zrobiły jajka na patelni. Szybko zjadły zostawiając trochę dla mamy i wyszły na spacer z psem. Słońce świeciło i grzało bardzo mocno. Piesek biegał na około dziewczyn szczęśliwy, że wyszedł na długi spacer w taką ładną pogodę. Karolina i Julka poszły nad rzeczkę, gdzie usiadły na wielkim kamieniu. Kamień znajdował się w cieniu, dlatego dziewczynom nie było strasznie gorąco. Golden wszedł do wody i chwilę w niej pochodził z nosem przy tafli wody. Potem szybko wybiegł i się otrzepał. Pobiegł on potem gdzieś na łąki, ale nie za daleko, bo dziewczyny bardzo dobrze go widziały.
Była godzina ósma rano. Woda w rzeczce spływała między kamieniami i patykami. Julka i Karo odstawiły psa do domu, który położył się w ogrodzie w cieniu i ciężko dyszał. Wypił on dwie miski wody i poszedł spać. Dziewczyny pojechały do stadniny pomóc trochę pani Sylwii. Z domu Karci do stadniny idzie się około piętnastu do dwudziestu minut. Dziewczyny szły szybko, ale nie spieszyły się nigdzie. Kiedy dotarły do stadniny, Julka poszła pomagać w wyprowadzaniu koni, a Kari poszła do Bentley'a. Przywitała się z konikiem i dała mu marchewkę. Następnie poszła do Kruczka. Pogłaskała go po karym pysku i także jemu dała marchewkę. Osiodłała karego i wyprowadziła przed stadninę. Czekała tam na nią pani Sylwia.
- Dzieńdobry. - powiedziała dziewczyna stając obok miejsca do wsiadania i wsiadając na konia.
- Cześć Karo. Podobno ty będziesz się zajmować Kruczkiem.
- Tak właśnie.
- To choć jedziemy. Mamy sporo do zrobienia. - powiedziała Sylwia i ruszyła w stronę hali. Dziewczyna, która wsiadła już na rumaczka pojechała za nią.
Kiedy wjechały na halę, dziewczyna zobaczyła, że hala wydaje się jaśniejsza i większa kiedy jest gorąco. Po za tym w hali nie było tak gorąco i duszno jak za weznątrz. Kruk stępował po ścianie, a pani kładła drągi na ziemi. Dziewczyna domyśliła się, że niebędą dzisiaj skakać z powodu zachowania Kruczka. Po jakimś czasie ruszyli kłusem. Konik wydawał się być bardzo spokojny i co jakiś czas prychał. Jego szyja nie była sztywna tylko bardzo giętka i zrelaksowana. Cały koń wydawał się być zrekalsowany. Ćwiczyli oni chody boczne i konik przekładał nóżki jakby robił to nie pierwszy raz. Potem jeździli po drążkach. To jednak teraz koń zaczął się dziwnie zachowywać. Nagle skręcał, nie schodził na ganasz, ani nie był już tak rozluźniony. Nie jeździli po drągach tylko próbowali zagalopować. Konik galopował, ale to nie był ten rozluźniony z miękkimi chodami koń. Był to Kruk, który bał się wszystkiego. Strach w jego oczach i brak chęci współpracy, którą Karolina zwykle od niego wyczuwała. Po galopie przeszli do stępa i stępowali jeszcze chwilkę.
- Karo odprowadź go potem do boksu, albo nie. Daj go na wybieg z Pacyfikiem i Crystallem i Riverem. Bardzo się lubią, a on się odstresuje. A jeżeli ci się nudzi to może wypuścisz Angellę, Jasinettę, Rufię, Kenię, Grację, Californię i Arabickę na ten duży wybieg? Dzisiaj będą chodziły tylko wałachy więc one mogą iść na wybieg. - powiedziała Sylwia. - nie martw się Krukiem, ale on będzie musiał jeszcze dużo zrobić zanim wróci do tamtego stanu.
- Dobrze. - powiedziała dziewczyna ze smutkiem w głosie.
Odprowadziła Kruka do boksu i go rozsiodłała. Usłyszała znajomy głos. Był to Karol, ale co on robił tutaj teraz. Szybko odniosła siodło i ogłowie konia i zabrała go na wybieg. Hanowerek popędził na koniec padoku i tam zaczął jeść trawę. Szybko poszła po Pacyfika. Był to także koń hanowerski, ale był on ciemnogniady. Założyła mu kantar i bezszelestnie otworzyła drzwi od boksu. Czuła się jakby mnustwo par oczu się na nią patrzyło. Zaprowadziła go na wybieg i póściła. Pobiegł on to kolegi i się poganiali. Teraz poszła po Rivera. River to koń rasy Australian Stock Horse. Jest on maści gniadej. Czerwony kantar bardzo do niego pasował. Jego także szybko puściła na wybieg i teraz poszła po Crystalla. Jest to siwy koń rasy lusitano. Bardzo rzwawy. Popędził on do swoich kolegów i wszyscy zaczeli jeść trawę. Teraz to wypuszczenia zostały tylko klacze. Szybko poszła do boksów tych koni i wszystkie otworzyła. California miała założony kantar i była prowadzona na uwiązie, a reszta klaczy poszła za nią. Szybko doszli do wybiegu i pobiegły one na trawkę. California biegała w kantarze, a uwiąz dziewczyna zabrała i powiesiła w siodlarni.
- Teraz muszę się po cichu wymknąć, by on mnie nie zobaczył. - powiedziała do siebie szeptem i zaczęła się skradać w stronę wyjścia. Nie wiedziała ona, że zaraz za nią stoi ta właśnie osoba, której nie chciała spotkać. Karol właśnie wszedł do stadniny i szedł do siodlarni, gdy nagle zobaczył wymykającą się z niej dziewczynę. Podszedł bliżej i patrzył się jak Karo wymyka się ze stadniny.
- Hejka - powiedział, a ona podskoczyła w miejscu. Obróciła się, a za nią stał chłopak.
- Cześć - powiedziała i poprawiła swoją grzywkę. - Co tutaj robisz?
- Chyba zmieniam stadninę na tą. Możę się czegoś od ciebię nauczę.
- Odemnie? Przecież jeżdżę gorzej od ciebie. - powiedziała, by uniknąć sytuacji, by uczyć chłopaka.
- No to możę ja cię czegoś nauczę. - powiedział z małym uśmiechem.
Karolinie bardzo się on podobał, ale zawsze jak był blisko, a ona o tym wiedziała stawała się jeszcze bardziej nieśmiała i nic nie mówi.
- No może, ale niedługo zaczyna mi się obóz, a potem są zawody, więc nie mam za bardzo czasu. - powiedziała, by z tej oferty także się wymigać.
- To może przynajmniej pojedziesz ze mną w teren jutro? No weź Karo. - powiedział opierając się o ścianę i patrząc na nią błagalnie.
- No dobra, a o której? - zapytała.
- No może o dwunastej wyjedziemy.
- To umuwię Julce jazdę na dwunastą. Zapiszę ją na Kaszmira. Dawno na nim nie jeździła.
- Dobra to jesteśmy umuwieni tak?
- Jasne. - powiedziała. - No to pa.
On jej chyba coś odpowiedział, ale Karo zaczęła wracać do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz